Stan amerykańskiej gospodarki i sposoby jej naprawy były głównymi tematami pierwszej debaty telewizyjnej prezydenta USA Baracka Obamy i republikańskiego kandydata do Białego Domu, Mitta Romneya. Przeważa opinia, że jej zwycięzcą został Romney.
W czasie pojedynku, który odbył się w środę wieczorem czasu lokalnego w Denver w stanie Kolorado, republikański kandydat bezustannie atakował dorobek rządów Obamy, obwiniając go o podwojenie deficytu budżetowego, powolny wzrost ekonomiczny po recesji i niepotrzebne dotowanie firm "zielonej" gospodarki, które zbankrutowały.
Obama przypomniał, że odziedziczył znaczny deficyt po swoim poprzedniku, prezydencie George-u W. Bushu, który obniżył podatki, chociaż wojny w Iraku i Afganistanie kosztowały miliardy dolarów.
Romney tłumaczył jak sam zamierza zmniejszyć deficyt i przyspieszyć wzrost gospodarki - przez obniżenie podatków, zwłaszcza od korporacji, oraz redukcje wydatków rządowych. Obama ripostował, że plan podatkowy Romneya spowoduje ogólne zmniejszenie dochodów państwa o 5 bilionów dolarów w ciągu najbliższych lat.
Romney krytykował przeforsowaną w Kongresie przez Biały Dom reformę ochrony zdrowia, gdyż nakłada ona zbyt wielkie obciążenia na drobne firmy, zmuszając je do ubezpieczenia pracowników. Obama przypomniał, że reforma zagwarantuje ubezpieczenia medyczne wszystkim Amerykanom.
W pierwszych komentarzach podkreśla się, że kandydat GOP wypadł znacznie lepiej niż oczekiwano, wykazał gruntowną znajomość problemów i był doskonale przygotowany do debaty.
Obama natomiast wyglądał na zepchniętego do defensywy i słabo przygotowanego do konfrontacji z Romneyem. Jak zauważyli obserwatorzy, mówiąc zacinał się, często nie patrzył w kamerę, a jego wywód nie zawsze brzmiał jasno.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)