Okręgowy sąd administracyjny w Kijowie w obawie przed możliwymi konfliktami między zwolennikami różnych sił politycznych wydał zakaz demonstrowania w centrum stolicy Ukrainy od niedzieli, dnia wyborów parlamentarnych, aż do 12 listopada.
O pozwolenie na przeprowadzenie demonstracji na centralnym placu Kijowa, Majdanie Niepodległości i na placu przed siedzibą Centralnej Komisji Wyborczej, wystąpiła tzw. Koalicja Uczestników Pomarańczowej Rewolucji.
„Biorąc pod uwagę potencjalne niebezpieczeństwo konfliktów między organizacjami o różnych poglądach politycznych (…) sąd postanowił zakazać jakichkolwiek imprez masowych (oprócz państwowych) do 12 listopada włącznie” – czytamy w udostępnionym przez Koalicję orzeczeniu sądu.
W niedzielnych wyborach na Ukrainie ścierają się rządząca Partia Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza, oraz ugrupowania opozycyjne, Batkiwszczyna byłej premier Julii Tymoszenko i partia Udar boksera Witalija Kliczki. Szanse na wejście do Rady Najwyższej mają także koalicjanci „Regionów” z partii komunistycznej i nacjonalistyczna Swoboda.
Komentatorzy są przekonani że zwycięstwo wyborcze przypadnie ugrupowaniu rządzącemu. Analitycy wskazują, że Partia Regionów zdobędzie więcej głosów od ugrupowań opozycyjnych w okręgach jednomandatowych.
Ukraińcy głosują w niedzielę według zmienionej rok temu i popartej przez obecną opozycję ordynacji wyborczej. Połowa 450-osobowego parlamentu wybierana jest z list partyjnych, a połowa - w okręgach jednomandatowych.
Pomarańczowa rewolucja rozpoczęła się 22 listopada 2004 r. Masowe protesty trwały 17 dni i rozpoczęły się, gdy Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie uznała, że drugą turę wyborów prezydenckich wygrał ówczesny premier i faworyt obozu władzy, obecny prezydent Janukowycz.
W wyniku protestów doszło do powtórki głosowania, w której zwyciężył ówczesny kandydat opozycji demokratycznej, były prezydent Wiktor Juszczenko. Pomarańczowy był kolorem jego kampanii wyborczej.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)