Po informacjach "Rzeczpospolitej" o materiałach wybuchowych we wraku Tupolewa rozpętało się polityczne tsunami. Prokuratura zapewniła, że informacje gazety to mocno przesadzona interpretacja faktów.
"Rzeczpospolita" napisała w poniedziałek, że polscy biegli mieli odkryć ślady materiału wybuchowego podczas badaniu szczątków prezydenckiego Tupolewa.
Po rewelacjach gazety na scenie politycznej zawrzało. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oskarżył rząd o udział w zbrodni smoleńskiej, a premier Donald Tusk mówił, że lider opozycji takimi słowami dewastuje życie polityczne w Polsce.
Prokuratura Wojskowa zdementowała doniesienia "Rzeczpospolitej". Biegli pracujący pod Smoleńskiem nie stwierdzili obecności trotylu czy nitrogliceryny na wraku Tu-154M - oświadczył płk Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Później dziennik przyznał, że sprawa, którą żyła wczoraj cała Polska, to wpadka dziennikarska.
Radio ZET