Szef SLD Leszek Miller uważa, że Janusz Piechociński powinien zasiadać w rządzie. Jak argumentował, rząd bez szefa partii koalicyjnej to jak małżeństwo bez nocy poślubnej.
Lider Sojuszu przekonywał na poniedziałkowej konferencji prasowej, że warto trzymać się "jasnych reguł, które stanowią, że szef zwycięskiej partii politycznej otrzymuje misję tworzenia rządu, a jeśli to jest rząd koalicyjny, to szef partii koalicyjnej wchodzi do rządu i otrzymuje tekę wicepremiera".
- Rząd bez szefa partii koalicyjnej to jak małżeństwo bez konsumpcji, jak małżeństwo bez nocy poślubnej - ocenił Miller. Jak argumentował, "naturalną oczywistością jest to, że nowy szef PSL powinien wejść do rządu i ponosić odpowiedzialność za resort, który zostanie mu przez premiera zaproponowany".
Miller jest zdania, że nowemu prezesowi PSL trzeba dać trochę czasu. - Myślę, że wszyscy są zaskoczeni tym, co się stało na kongresie, zarówno Waldemar Pawlak, jak i Janusz Piechociński. Nowy szef PSL musi przemyśleć nową sytuację i podejmie stosowne decyzje. To nie są przecież sprawy łatwe, które trzeba rozstrzygnąć w ciągu jednej sekundy - podkreślił.
Lider SLD zapewnił, że nie prowadzi żadnych rozmów koalicyjnych. - Nic się z punktu widzenia układu koalicyjnego wielkiego nie stało - koalicja trwa, natomiast zmienił się szef partii koalicyjnej, ale to nie jest problem, ani dla PSL, ani do PO - ocenił.
Delegaci XI Kongresu PSL zdecydowali, że to Janusz Piechociński został nowym prezesem partii. Pawlak poinformował, że złożył na ręce premiera Donalda Tuska rezygnację z funkcji jego zastępcy oraz ministra gospodarki. Z kolei Piechociński zadeklarował, że będzie namawiał premiera, by nie przyjmował dymisji Pawlaka.
Radio ZET/PAP/ank