Justyna Kowalczyk przyznała, że kupienie jej prezentu, zwłaszcza pod choinkę, nie jest wcale takie proste. Największe problemy mają najbliżsi mistrzyni olimpijskiej.
"Kiedy przybywam do domu po ciężkim zgrupowaniu to chyba pierwsze co robię, padam na kanapę. Jednak tak naprawdę najlepiej regeneruje mnie samo przebywanie w rodzinnym domu. Mam dużą rodzinę i bycie z nimi to dla mnie duży relaks i fajny czas. Poza tym gdy jestem w domu, mam lekkie treningi, które są dla mnie czymś relaksującym" - zwierza się Kowalczyk na swej oficjalnej stronie.
Przyznaje też, że powrót do Kasiny Wielkiej po kilkutygodniowej nieobecności, to także szansa by nadrobić zaległości, w tym - zrobić zakupy.
"Dużo czasu w roku spędzam poza domem, więc kiedy jestem w kraju to lubię pooglądać polską telewizję. To sprawia mi przyjemność. Wyraźnie widać, że abym mogła się zrelaksować nie potrzebuję nie wiadomo czego, a raczej małe i proste rzeczy" - podkreśla zawodniczka.
Kowalczyk przyznaje, że nie może wcześniej przygotować prezentów. Od początku listopada jest poza Polską i rzadko zdarza jej się przywieźć coś z podróży.
"Oczywiście czasami jakiś drobiazg wpadnie mi w oko, ale te zasadnicze upominki są kupowane przeze mnie na kilka dni przed świętami. Wiem, że moja rodzina ma zawsze z tym problem. Właściwie wszystkie rzeczy materialne mogę sobie przecież kupić, a jednak coś fajnego dostaję w prezencie. Natomiast w święta przede wszystkim zawsze proszę o zdrowie dla siebie i najbliższych" - zaznaczyła trzykrotna zdobywczyni Pucharu Świata w biegach narciarskich.
Do rywalizacji wróci 29 grudnia, kiedy to w Oberhofie rozpocznie się Tour de Ski. W klasyfikacji generalnej PŚ (po 8 z 28 zawodów) Kowalczyk wyprzedza Amerykankę Kikkan Randall i Norweżkę Marit Bjoergen.
Radio ZET/PAP