W starych, dobrych czasach szpiedzy stawiali na kontakt osobisty. Choć w XXI wieku osobowe źródła informacji nadal są ważne, szpiegostwo też musi dostosować się do nowych warunków. Podsłuchy czy przechwytywanie korespondencji nie są niczym nowym, relatywnie nowi są natomiast szpiedzy na portalach społecznościowych.
Nie tak dawno temu zjawisko to dotyczyło raczej wyższych rangą oficerów NATO, pod których profile podszywali się chińscy szpiedzy. Teraz okazuje się, że na podobne niebezpieczeństwa zwracać muszą uwagę także żołnierze. Przy czym sposób na zdobycie zaufanie żołnierza (przynajmniej australijskiego, bo doniesienie pochodzi z tego kraju) jest stary jak świat - wystarczy założyć fałszywe konto na Facebooku, które wypełnione jest zdjęciami ponętnych kobiet.
Taką metodą posługują się na przykład Talibowie - ubarwiają fałszywe konta zdjęciami atrakcyjnych kobiet i są już gotowi do "zaprzyjaźnienia się" z żołnierzami. Nie byłby to tak duży problem gdyby nie fakt, że wszyscy, nie tylko żołnierze, mamy tendencję do ujawniania sporych ilości informacji. Nawet nieświadomie. W wypadku żołnierzy jest to o tyle niebezpieczne, że niewinne z pozoru informacje, mogą, po połączeniu ich z innymi niewinnymi informacjami, zdradzić za dużo.
Tylko jak temu zaradzić? Możliwości są dwie. Albo wydać całkowity zakaz używania przez żołnierzy w czynnej służbie portali społecznościowych, albo określić jasne reguły i wymagać ich respektowania. Do tego czasu wszyscy żołnierze (nie tylko australijscy) powinni wystrzegać się nieznajomych, ponętnych pań na Facebooku.
Źródło: www.interia.pl