Kayah udzieliła szczerego wywiadu magazynowi "Zwierciadło". Z rozmowy dowiadujemy się między innymi, że kilka lat temu u piosenkarki podejrzewano białaczkę. Artystce udało się jednak przetrwać ten kryzys. Wszystko dzięki temu, że na nowo odkryła swoją duchowość.
Sześć lat temu Kayah usłyszała od lekarzy niepokojące wieści: u artystki podejrzewano białaczkę. - Sięgałam także po niekonwencjonalne metody, szeptuchy, bioenergoterapię itd. Próbowałam zrozumieć, dlaczego ja. Dlaczego teraz, co to znaczy? Potrzebowałam duchowego wsparcia. Dotąd żadna z nauk, religii czy filozofii nie była w stanie do mnie dotrzeć w pełni. Zawsze wierzyłam, że nasza fizyczność jest manifestacją świata niewidzialnego, zatem swojego uzdrowienia szukałam także na poziomie duchowym. Poznałam termin czerwonej nitki i energii złego oka, a więc negatywnej siły zazdrości i zawiści. Nie miałam nic do stracenia. Napisałam do londyńskiego Centrum Kabały. Właśnie wysyłali nauczyciela do Polski. Spotkałam się z nim i tak już zostało - opowiedziała Kayah w rozmowie ze "Zwierciadłem".
Piosenkarka przyznaje, że dzięki kabale poznała niesamowitych ludzi, nauczyła się też, jak ważne jest poczucie współodpowiedzialności i dzielenie się z innymi. - Może duchowość, której w ogóle nie poświęcałam czasu, goniąc za karierą, dobrami materialnymi, pragnieniem bycia akceptowaną, kochaną, pożądaną, a nie pragnieniem rozdawania miłości i dzielenia się... Choroba była pierwszym impulsem do nawiązania kontaktu - zastanawia się Kayah, dodając: - Zrozumiałam, że źródłem mojej choroby musi być coś więcej niż fizyczność. Musiałam widocznie zaniedbać duszę.
Onet.pl