Zamiast redukować zatrudnienie w czasie recesji niektórzy pracodawcy wolą utrzymać nadmiar pracowników do czasu, aż ponownie będą mieli dla nich zajęcie. Dlaczego to robią?
Zatrudnianie nadmiaru pracowników,
kiedy kryzys depcze firmie po piętach, choć wygląda na gest dobrej
woli, tak naprawdę opiera się na ścisłej kalkulacji ekonomicznej.
Koszty formalnej obsługi zwolnień, wypłacenie odpraw oraz
konieczność ponownej rekrutacji, kiedy rynek się odbije, niekiedy
przewyższają koszty utrzymania personelu.
Jak podaje portal
Rynekpracy.pl, zjawisko utrzymywania większej niż potrzebna liczby
pracowników nazywane jest "chomikowaniem" pracowników. Na
świecie ta metoda radzenia sobie ze spowolnieniem gospodarczym
funkcjonuje od dawna, w Polsce od połowy lat 90.
Badania ankietowe przeprowadzane przez
specjalistów Instytutu Ekonomicznego Narodowego Banku Polskiego
pokazały, że podczas kryzysu w 2009 r. na chomikowanie pracowników
zdecydowało się aż 30 proc. firm. Szefowie, którzy obrali
taką strategię, deklarowali, że nie planują zwalniania
personelu mimo pogorszenia się sytuacji. Ważnymi czynnikami, dla
których decydowali się zachować kadry w komplecie, były
optymistyczne oczekiwania co do sytuacji na rynku oraz stabilna
kondycja finansowa firmy. Specjaliści z NBP zauważyli też, że na
zatrzymanie pracowników o wiele rzadziej mogły sobie pozwolić te
przedsiębiorstwa, w branży których wróżono długotrwały zastój,
a ich sytuacja finansowa nie była najlepsza.
Chomikowanie
pracowników nie oznacza, że na stanowiskach zachowają się
wszyscy. Najczęściej zatrzymywane są tylko te osoby, których
utrata oznacza wysokie koszty.
- Chomikowania stosuje się
zazwyczaj w przypadku pracowników o rzadkich umiejętnościach lub
takich, których szkolenie sporo firmę kosztowało. Proces
rekrutacji i zwalniania takich specjalistów jest najtrudniejszy i
najdłuższy - tłumaczy Gabriela Jabłońska, specjalistka rynku
pracy z firmy Sedlak & Sedlak.
Według teorii zasad
chomikowania zachowanie takich pracowników - nawet jeżeli przez
pewien czas na siebie nie zarabiają - z czasem się zwraca. Żeby
jednak mieć gwarancję opłacalności tej decyzji, trzeba dobrze
znać branżę i umieć przewidzieć, na jak długo zawitał do niej
kryzys. Od czego zacząć ustalenia?
- Po pierwsze,
należy określić, jak długo będzie trwał zastój, następnie -
ile zainwestowaliśmy w wyszkolenie kadry, z którą być może
będziemy musieli się pożegnać, oraz jaki będzie koszt
odtworzenia zespołu z niezbędnymi kompetencjami. Należy wziąć
również pod uwagę, że naszych specjalistów może przejąć
konkurencja, co w polityce długofalowej prowadzi do zwiększenia
konkurencyjności rywala oraz grozi spowolnieniem naszego rozwoju -
komentuje dr Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest
Banku.
Zatrzymanie specjalistów to dla wielu
przedsiębiorców trudna decyzja. Z jednej strony, są oni najdrożsi
w utrzymaniu (wysokie pensje, drogie szkolenia), ale również
najtrudniej zastępowalni. Ekspert, który pracuje w firmie latami,
ma niekiedy kompetencje uszyte na miarę. Okres wdrażania nowej
osoby w jego obowiązki oznacza straty, nie mówiąc o tym, czy
będzie równie efektywny. - Jeżeli specjalista jest kluczowy dla
rozwoju firmy i nikt nie posiada jego umiejętności, to lepiej go
zatrzymać. W sytuacji, kiedy specjalistów jest kilku, czasem
bardziej opłaca się zwolnić jednego, a drugiemu rozszerzyć
obowiązki oraz oczywiście podnieść pensję - tłumaczy
Wojciechowski.
W innej sytuacji są pracownicy o najniższych
kompetencjach. Chętnych do wykonywania prostych prac jest wielu, a
czas wdrażania w nowe obowiązki jest krótki. Koszt odtworzenia
takiego zespołu jest więc o wiele niższy niż w przypadku
specjalistycznych stanowisk.
Jeżeli pracodawca planuje
zachowanie całej kadry, a rąk do pracy jest więcej niż zadań do
wykonania, musi to mieć konsekwencje w codziennym funkcjonowaniu
firmy. Co robić? - Zatrudnieni mogą być przesuwani do zadań
niezwiązanych bezpośrednio z produkcją. Zdarza się, że są
wysyłani na szkolenia w trakcie godzin pracy. Czas pracy pozostaje
ten sam, ale zatrudnieni wkładają mniej wysiłku w godzinę pracy.
Innym sposobem może być skracanie godzin pracy części lub całego
personelu. Rezygnujemy wtedy z godzin nadliczbowych. Zamieniamy
równocześnie pełne etaty na pracę w niepełnym wymiarze
godzin. Dzięki temu wszyscy zatrudnieni pracują, wykorzystując
swój potencjał. Robią to jednak krócej i wytwarzają
proporcjonalnie mniej produktu - tłumaczy Gabriela Jabłońska.
A
co w sytuacji, kiedy trudno przewidzieć, jak długo potrwa kryzys i
nie wiadomo, jak długo firmę będzie stać na utrzymywanie
pracowników?
- Chomikowanie pracowników to kosztowne
rozwiązanie, jeżeli trwa zbyt długo. Jest również obarczone
sporym ryzykiem. Osoby, które zdecydowaliśmy się zatrzymać, mogą
po pewnym czasie odejść lub kryzys może się znacznie przedłużyć.
Dlatego, mimo wszystko, podejmując decyzję o braku redukcji
zatrudnienia, należy przede wszystkim kierować się zyskiem. W
małych firmach utrzymanie jednego zbędnego miejsca pracy może
oznaczać za jakiś czas bezrobocie dla całego zespołu -
ostrzega Wojciechowski.
Jego zdaniem chomikowanie to najlepsze
rozwiązanie dla firm, które wcześniej uzgodniły politykę kadrową
z pracownikami. - Kiedy to strategia, na jaką godzi się cały
zespół. Przykładowo, kosztem utrzymania miejsc pracy zatrudnieni
godzą się na obcięcie premii lub zmniejszenie wynagrodzeń,
pracodawcy jest wtedy nieco łatwiej dotrwać w komplecie to poprawy
koniunktury. Kiedy kondycja firmy się poprawia, wtedy również
pracownikom lepiej się żyje - wyjaśnia Wojciechowski.
gazetapraca.pl