W kryzysie nie opłaca się zwalniać pracowników

   2012-09-28 10:14:23

Zamiast redukować zatrudnienie w czasie recesji niektórzy pracodawcy wolą utrzymać nadmiar pracowników do czasu, aż ponownie będą mieli dla nich zajęcie. Dlaczego to robią?

Zatrudnianie nadmiaru pracowników, kiedy kryzys depcze firmie po piętach, choć wygląda na gest dobrej woli, tak naprawdę opiera się na ścisłej kalkulacji ekonomicznej. Koszty formalnej obsługi zwolnień, wypłacenie odpraw oraz konieczność ponownej rekrutacji, kiedy rynek się odbije, niekiedy przewyższają koszty utrzymania personelu.

Jak podaje portal Rynekpracy.pl, zjawisko utrzymywania większej niż potrzebna liczby pracowników nazywane jest "chomikowaniem" pracowników. Na świecie ta metoda radzenia sobie ze spowolnieniem gospodarczym funkcjonuje od dawna, w Polsce od połowy lat 90.

Badania ankietowe przeprowadzane przez specjalistów Instytutu Ekonomicznego Narodowego Banku Polskiego pokazały, że podczas kryzysu w 2009 r. na chomikowanie pracowników zdecydowało się aż 30 proc. firm. Szefowie, którzy obrali taką strategię, deklarowali, że nie planują zwalniania personelu mimo pogorszenia się sytuacji. Ważnymi czynnikami, dla których decydowali się zachować kadry w komplecie, były optymistyczne oczekiwania co do sytuacji na rynku oraz stabilna kondycja finansowa firmy. Specjaliści z NBP zauważyli też, że na zatrzymanie pracowników o wiele rzadziej mogły sobie pozwolić te przedsiębiorstwa, w branży których wróżono długotrwały zastój, a ich sytuacja finansowa nie była najlepsza.

Chomikowanie pracowników nie oznacza, że na stanowiskach zachowają się wszyscy. Najczęściej zatrzymywane są tylko te osoby, których utrata oznacza wysokie koszty.

- Chomikowania stosuje się zazwyczaj w przypadku pracowników o rzadkich umiejętnościach lub takich, których szkolenie sporo firmę kosztowało. Proces rekrutacji i zwalniania takich specjalistów jest najtrudniejszy i najdłuższy - tłumaczy Gabriela Jabłońska, specjalistka rynku pracy z firmy Sedlak & Sedlak.

Według teorii zasad chomikowania zachowanie takich pracowników - nawet jeżeli przez pewien czas na siebie nie zarabiają - z czasem się zwraca. Żeby jednak mieć gwarancję opłacalności tej decyzji, trzeba dobrze znać branżę i umieć przewidzieć, na jak długo zawitał do niej kryzys. Od czego zacząć ustalenia? 

- Po pierwsze, należy określić, jak długo będzie trwał zastój, następnie - ile zainwestowaliśmy w wyszkolenie kadry, z którą być może będziemy musieli się pożegnać, oraz jaki będzie koszt odtworzenia zespołu z niezbędnymi kompetencjami. Należy wziąć również pod uwagę, że naszych specjalistów może przejąć konkurencja, co w polityce długofalowej prowadzi do zwiększenia konkurencyjności rywala oraz grozi spowolnieniem naszego rozwoju - komentuje dr Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest Banku. 

Zatrzymanie specjalistów to dla wielu przedsiębiorców trudna decyzja. Z jednej strony, są oni najdrożsi w utrzymaniu (wysokie pensje, drogie szkolenia), ale również najtrudniej zastępowalni. Ekspert, który pracuje w firmie latami, ma niekiedy kompetencje uszyte na miarę. Okres wdrażania nowej osoby w jego obowiązki oznacza straty, nie mówiąc o tym, czy będzie równie efektywny. - Jeżeli specjalista jest kluczowy dla rozwoju firmy i nikt nie posiada jego umiejętności, to lepiej go zatrzymać. W sytuacji, kiedy specjalistów jest kilku, czasem bardziej opłaca się zwolnić jednego, a drugiemu rozszerzyć obowiązki oraz oczywiście podnieść pensję - tłumaczy Wojciechowski.

W innej sytuacji są pracownicy o najniższych kompetencjach. Chętnych do wykonywania prostych prac jest wielu, a czas wdrażania w nowe obowiązki jest krótki. Koszt odtworzenia takiego zespołu jest więc o wiele niższy niż w przypadku specjalistycznych stanowisk.

Jeżeli pracodawca planuje zachowanie całej kadry, a rąk do pracy jest więcej niż zadań do wykonania, musi to mieć konsekwencje w codziennym funkcjonowaniu firmy. Co robić? - Zatrudnieni mogą być przesuwani do zadań niezwiązanych bezpośrednio z produkcją. Zdarza się, że są wysyłani na szkolenia w trakcie godzin pracy. Czas pracy pozostaje ten sam, ale zatrudnieni wkładają mniej wysiłku w godzinę pracy. Innym sposobem może być skracanie godzin pracy części lub całego personelu. Rezygnujemy wtedy z godzin nadliczbowych. Zamieniamy równocześnie pełne etaty na pracę w niepełnym wymiarze godzin. Dzięki temu wszyscy zatrudnieni pracują, wykorzystując swój potencjał. Robią to jednak krócej i wytwarzają proporcjonalnie mniej produktu - tłumaczy Gabriela Jabłońska.

A co w sytuacji, kiedy trudno przewidzieć, jak długo potrwa kryzys i nie wiadomo, jak długo firmę będzie stać na utrzymywanie pracowników?

- Chomikowanie pracowników to kosztowne rozwiązanie, jeżeli trwa zbyt długo. Jest również obarczone sporym ryzykiem. Osoby, które zdecydowaliśmy się zatrzymać, mogą po pewnym czasie odejść lub kryzys może się znacznie przedłużyć. Dlatego, mimo wszystko, podejmując decyzję o braku redukcji zatrudnienia, należy przede wszystkim kierować się zyskiem. W małych firmach utrzymanie jednego zbędnego miejsca pracy może oznaczać za jakiś czas bezrobocie dla całego zespołu - ostrzega Wojciechowski.

Jego zdaniem chomikowanie to najlepsze rozwiązanie dla firm, które wcześniej uzgodniły politykę kadrową z pracownikami. - Kiedy to strategia, na jaką godzi się cały zespół. Przykładowo, kosztem utrzymania miejsc pracy zatrudnieni godzą się na obcięcie premii lub zmniejszenie wynagrodzeń, pracodawcy jest wtedy nieco łatwiej dotrwać w komplecie to poprawy koniunktury. Kiedy kondycja firmy się poprawia, wtedy również pracownikom lepiej się żyje - wyjaśnia Wojciechowski.   








gazetapraca.pl

+ Komentarze


Dodaj Komentarz

Stolica Polski: