Od roku pensje w polskich przedsiębiorstwach rosną wolniej niż ceny w sklepach. To oznacza, ze realnie zarabiamy coraz mniej. Ale tak naprawdę płacowy kryzys w Polsce rozpoczął się już cztery lata temu.
Choć przeciętne wynagrodzenie brutto w listopadzie wyniosło 3 tys. 780,64 zł (to wzrost o 1,7% w porównaniu z październikiem), to przy inflacji na poziomie 2,8% oznacza realny spadek wynagrodzeń.
Po raz pierwszy od 2010 roku odnotowano ujemną roczną dynamikę zatrudnienia w gronie przedsiębiorstw zatrudniających ponad 9 osób. Ale to żadna niespodzianka, bo według danych Eurosatu liczba miejsc pracy w całej gospodarce spada w Polsce od początku roku. Przy malejącym zatrudnieniu i rosnącym bezrobociu coraz wolniejszy nominalny wzrost płac nie jest żadnym zaskoczeniem.
Przez ostatnie 13 miesięcy tylko dwa razy zdarzyło się (w tym raz w niereprezentatywnym grudniu), aby wzrost przeciętnego wynagrodzenia był wyższy od inflacji.
- Od 4 lat tylko siedem razy zdarzyło się, aby realny wzrost wynagrodzeń przekroczył 2% - stwierdza Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl.
Oznacza to tyle, że większość pracujących Polaków z miesiąca na miesiąc może sobie pozwolić na coraz mniejszą ilość dóbr konsumpcyjnych.
RF/Radio ZET